Przede wszystkim, nie wolno odmawiać uczestnictwa w imprezie tego typu. Zawsze znajdzie się grupa pracowników, którzy uważają wyjście na imprezę „zakładową” za jeszcze jeden przykry służbowy obowiązek. Tłumaczą to faktem, iż po pracy należy się relaksować w zupełnie innym gronie niż w towarzystwie osób, z którymi tak spędza się zbyt wiele czasu. Po drugie, takie wspólne wyjście w towarzystwie szefów to nic innego jak przeniesienie wszystkich biurowych zależności z firmy do pubu, więc nie wynika z tego żadna prawdziwa integracja. Grupy pracowników, którzy się lubią i tak spotykają się po pracy bez odgórnego nakazu. Poza tym, zawsze istnieje obawa, że po alkoholu, w swobodnej atmosferze mogą dojść do głosu prawdziwe, na co dzień skrywane antypatie, a to tylko rodzi nowe plotki i tworzy konflikty. Takich argumentów przeciw spotkaniom jest więcej. Nie warto jednak zdradzać się z nimi w szerszym gronie, ponieważ punkt widzenia szefów, którzy organizują takie wyjście, jest zupełnie inny. Im się często wydaje, ze robią pracownikom przysługę. Oddolny głos krytyki uznają za zamach na własny autorytet. Poza tym, niechęcią do wspólnego spędzania czasu mogą się poczuć urażeni koledzy, którzy mogą być zdania, że krytykant się wywyższa.
Sprawa kolejna to wybór partnera na taka imprezę. Jeżeli pracodawca zapowiada, że chce gościć tylko swoich pracowników, to oczywiście nie wypada zjawiać się z nikim z zewnątrz – nawet, jeżeli np. małżonek czy narzeczony jest dobrze znany wszystkim kolegom. Jeżeli natomiast na imprezę pracownicy są zapraszani z „osobami towarzyszącymi”, sytuacja się nieco komplikuje. Osoby pozostające w stałych związkach zazwyczaj idą po prostu z partnerem. Dzieje się tak również w sytuacjach, gdy ten związek jest „luźny”. Na potrzeby – zazwyczaj konserwatywnej – imprezy stali partnerzy najczęściej pokazują się razem. Wychodzą z założenia, że nie ma powodu by przyczyniać się do rozsiewania plotek. Poza tym, wielu szefów zwraca uwagę na stan spraw rodzinnych pracownika. Jeżeli ten może się „wylegitymować” stałym partnerem, to dla nich cenna wskazówka - potrafi dobrze zorganizować życie domowe, poradzi sobie i z zespołem, którym kieruje. Szefowie zwracają także uwagę na ogólną klasę współmałżonka: wykształcenie, sposób bycia, poziom intelektualny. Wychodzą bowiem z założenia, że taki współmałżonek może się stać dla pracownika duchowym oparciem albo nawet całkiem realną pomocą intelektualną czy organizacyjną w sytuacji kryzysu lub podejmowania nowego zadania. Osoby żyjące bez stałego partnera mogą – choć nie muszą – znaleźć go sobie choćby na jedną imprezę. W tym przypadku warto się trzymać kilku zasad ogólnych. Przede wszystkim nikogo nie należy ciągnąc na taka imprezę na siłę. Nasz partner, będzie się prawdopodobnie czuł na takiej imprezie sztywno i uzna wieczór za stracony. Jeżeli proponujemy mu wspólne wyjście, warto od razu zapowiedzieć to jako przysługę towarzyską. Ty dzisiaj towarzysz mnie, jutro ja tobie. Jeżeli więc decydujemy się „wypożyczyć” partnera na jeden wieczór, powinna to być osoba bywała i znana nam od dłuższego czasu. Nie należy w żadnym wypadku eksperymentować z osobami nieznanymi albo poleconymi przez kogoś niepewnego. Nawet ewidentny przystojniak z nienagannymi manierami czy „szałowa” dziewczyna mogą spowodować, że najemy się wstydu. A już tragedią staje się dyskusja o polityce, zwłaszcza z kimś, kto ma bardzo silne przekonania w tym względzie i koniecznie chciałby wszystkich do nich przekonać. Nie należy do rzadkości sytuacja, kiedy rozsierdzony dysputą polityczna biesiadnik wstaje od stołu i oburzony wychodzi.
Kolejny problem dotyczy stroju. Na imprezę oficjalną nie ubieramy się ani jak „do pracy” ani jak „na bal”. Strój, w jakim przychodzimy do pracy codziennie, byłby znakiem, że lekceważymy uroczystość i traktujemy ją jako jeszcze jedno zadanie służbowe. A to byłoby niegrzeczne względem szefów i kolegów. Z drugiej strony, nie powinniśmy olśniewać naszych znajomych kreacjami, które szykujemy na wyjątkowe okazje. W złym guście są przezroczyste bluzki czy ubrania nadmiernie kokieteryjne, jak kabaretki i podobne. Więc pokazujemy się w kreacji odświętnej, ale – bez przesady. Te same reguły dotyczą makijażu.
Jeżeli chodzi o styl bycia towarzyskiego, obowiązuje zasada podobnej powściągliwości. Należy pamiętać, że cały czas jesteśmy w pracy, tylko w nieco innym charakterze. I impreza taka to nie jest relaks „naprawdę”. To spotkanie integracyjne, często pod czujnym okiem szefa i kolegów. Zasada fundamentalna – należy kontrolować pobór alkoholu. Jeżeli pracownik nie jest zaprzysięgłym abstynentem, o czym wszyscy wiedzą, nie powinien wymawiać się od lampki wina. To po prostu niegrzeczne. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi toast. Można więc w najgorszym razie umoczyć usta. Jednak kontakt – choćby umowny – z alkoholem wypada mieć. Natomiast nie warto ulegać szantażom typu: wypij, bo „kto nie pije, ten kapuje”. W takich sytuacjach odmawiamy grzecznie, choć stanowczo: „Nie kapuję, ale i nie piję. Wypiłem swoje, mam dość”.
Impreza integracyjna to często konieczność udziału w dość zwariowanych zabawach. Niekiedy mają one charakter dziecinady. Nie warto jednak krzywić się, ze „to takie niepoważne”, nawet jeżeli gierki na poziomie kolonii szkolnych naprawdę nam nie imponują. Często szefowie myślą, że to, co śmieszy ich, jest również zabawne dla personelu. A bywa i tak, że i szefowie i personel dobrze się bawią, a jedna czy druga osoba stroni od reszty, ponieważ proponowane wygłupy uważa za uwłaczające ich poczuciu humoru. W takich sytuacjach warto się jednak przełamać i nie strojąc miny męczennika wziąć udział w zabawie, choćby tylko jeden raz. To będzie dowód, że nie wywyższamy się ponad zbiorowość. Nie szkodzi, jeżeli przy tym w konkursie wypadniemy fatalnie. One są organizowane po to, by choć na chwilę przełamać urzędową hierarchię. Personel lubi popatrzeć, jak szefowi cos się nie udaje i wcale nie jest najlepszy, choć na co dzień na takiego pozuje. Przykładowo – nic się nie stanie jeżeli szef działu w trakcie śpiewania piosenki w trybie karaoke będzie fałszował albo wczuwał się w kiczowaty utwór. Jego powaga na tym nie straci – nie jest przecież wokalistą. Natomiast może się wykazać sporym dystansem do siebie samego i autoironią. To zapewne korzystnie wpłynie na jego wizerunek.
Dystans i umiar należy zachowywać także w kwestiach damsko-męskich. Wiele pań uważa, ze impreza firmowa to doskonała okazja, aby zawrzeć bliższą znajomość z kolegą z pracy, który im się podoba. To błąd! Po pierwsze, trudno nawiązać ciepły intymny kontakt w sytuacji, gdy każdy nasz krok śledzą znajomi. Po drugie – nawet najmniejsze objawy zbliżenia na polu damsko-męskim to idealny temat do biurowych plotek. Wówczas nasz romans staje się własnością całego biura. Na codzień nie możemy się potem opędzić o pytań i nagabywań o to, „co nowego w waszym romansie”. A to sytuacja na dłuższą metę nie do wytrzymania.
Wreszcie pojawia się problem - kiedy imprezę opuścić? Jeżeli bawimy się dobrze i atmosfera jest znośna, wychodzimy wówczas, gdy – jak śpiewał Młynarski – w szatni jest płaszcz przedostatni. To znaczy, kiedy co najmniej trzecia część lub polowa gości wybrała się do domu. Nie warto czekać do samego końca, czyli do mementu aż przy pustych stołach zostaną już najbardziej zagorzali bankietowicze. Oni po prostu stracili kontrolę, często są już podpici albo nie mają wyczucia. Jeżeli jednak impreza wyjątkowo nie przypadła nam do gustu albo doszliśmy do wniosku, ze wszystko, co ciekawe już się na niej odbyło, można się wycofać. Jeżeli impreza odbywa się przy „szwedzkim stole” należy ja raczej opuszczać „po angielsku”, dyskretnie. Naszego wyjścia nikt nie powinien zauważyć. Będzie się wydawało, że byliśmy dłużej niż w rzeczywistości. Jeżeli impreza nie wydaje się nam „rozwojowa”, a nawiązaliśmy dobre kontakty z niewielką grupą biesiadników, warto w mniejszym zespole przenieść się do innego lokalu. To bardzo często stosowana praktyka. Tyle, że to zbiorowe wyjście również należy przeprowadzić dyskretnie. Najlepiej nie wychodzić razem, lecz umówić się na spotkanie w innym lokalu - każdy dociera tam na własną rękę. Demonstracyjne wyjście byłoby sygnałem, ze nam się towarzystwo nie bardzo podoba, co mogłoby zostać uznane za działanie obraźliwe. Zawsze jednak należy już w trakcie imprezy lub po jej zakończeniu pochwalić organizatorów, docenić wysiłek i zaznaczyć, ze bawiliśmy się doskonale.
Opracowano na podstawie publikacji wydawnictwa FORUM „Gotowe przemówienia dla pracowników instytucji publicznych”
Wydawnictwo Forum Sp. z o.o.
ul. Polska 13, 60-595 Poznań
tel. 0-61/66-55-823
fax 0-61/66-55-888
www.e-forum.pl
« poprzedni | archiwum | następny »
Rady taktyczne dla uczestnika imprezy integracyjnej
Impreza w urzędzie lub firmie ma za zadanie zintegrować zespół dzięki zabawie w luźnej, niewymuszonej atmosferze. Jednak ci pracownicy, którzy temu luzowi zanadto zaufają, mogą się spodziewać przykrych konsekwencji swojej nieostrożności. Warto mieć więc na uwadze kilka reguł. |
Sprawa kolejna to wybór partnera na taka imprezę. Jeżeli pracodawca zapowiada, że chce gościć tylko swoich pracowników, to oczywiście nie wypada zjawiać się z nikim z zewnątrz – nawet, jeżeli np. małżonek czy narzeczony jest dobrze znany wszystkim kolegom. Jeżeli natomiast na imprezę pracownicy są zapraszani z „osobami towarzyszącymi”, sytuacja się nieco komplikuje. Osoby pozostające w stałych związkach zazwyczaj idą po prostu z partnerem. Dzieje się tak również w sytuacjach, gdy ten związek jest „luźny”. Na potrzeby – zazwyczaj konserwatywnej – imprezy stali partnerzy najczęściej pokazują się razem. Wychodzą z założenia, że nie ma powodu by przyczyniać się do rozsiewania plotek. Poza tym, wielu szefów zwraca uwagę na stan spraw rodzinnych pracownika. Jeżeli ten może się „wylegitymować” stałym partnerem, to dla nich cenna wskazówka - potrafi dobrze zorganizować życie domowe, poradzi sobie i z zespołem, którym kieruje. Szefowie zwracają także uwagę na ogólną klasę współmałżonka: wykształcenie, sposób bycia, poziom intelektualny. Wychodzą bowiem z założenia, że taki współmałżonek może się stać dla pracownika duchowym oparciem albo nawet całkiem realną pomocą intelektualną czy organizacyjną w sytuacji kryzysu lub podejmowania nowego zadania. Osoby żyjące bez stałego partnera mogą – choć nie muszą – znaleźć go sobie choćby na jedną imprezę. W tym przypadku warto się trzymać kilku zasad ogólnych. Przede wszystkim nikogo nie należy ciągnąc na taka imprezę na siłę. Nasz partner, będzie się prawdopodobnie czuł na takiej imprezie sztywno i uzna wieczór za stracony. Jeżeli proponujemy mu wspólne wyjście, warto od razu zapowiedzieć to jako przysługę towarzyską. Ty dzisiaj towarzysz mnie, jutro ja tobie. Jeżeli więc decydujemy się „wypożyczyć” partnera na jeden wieczór, powinna to być osoba bywała i znana nam od dłuższego czasu. Nie należy w żadnym wypadku eksperymentować z osobami nieznanymi albo poleconymi przez kogoś niepewnego. Nawet ewidentny przystojniak z nienagannymi manierami czy „szałowa” dziewczyna mogą spowodować, że najemy się wstydu. A już tragedią staje się dyskusja o polityce, zwłaszcza z kimś, kto ma bardzo silne przekonania w tym względzie i koniecznie chciałby wszystkich do nich przekonać. Nie należy do rzadkości sytuacja, kiedy rozsierdzony dysputą polityczna biesiadnik wstaje od stołu i oburzony wychodzi.
Kolejny problem dotyczy stroju. Na imprezę oficjalną nie ubieramy się ani jak „do pracy” ani jak „na bal”. Strój, w jakim przychodzimy do pracy codziennie, byłby znakiem, że lekceważymy uroczystość i traktujemy ją jako jeszcze jedno zadanie służbowe. A to byłoby niegrzeczne względem szefów i kolegów. Z drugiej strony, nie powinniśmy olśniewać naszych znajomych kreacjami, które szykujemy na wyjątkowe okazje. W złym guście są przezroczyste bluzki czy ubrania nadmiernie kokieteryjne, jak kabaretki i podobne. Więc pokazujemy się w kreacji odświętnej, ale – bez przesady. Te same reguły dotyczą makijażu.
Jeżeli chodzi o styl bycia towarzyskiego, obowiązuje zasada podobnej powściągliwości. Należy pamiętać, że cały czas jesteśmy w pracy, tylko w nieco innym charakterze. I impreza taka to nie jest relaks „naprawdę”. To spotkanie integracyjne, często pod czujnym okiem szefa i kolegów. Zasada fundamentalna – należy kontrolować pobór alkoholu. Jeżeli pracownik nie jest zaprzysięgłym abstynentem, o czym wszyscy wiedzą, nie powinien wymawiać się od lampki wina. To po prostu niegrzeczne. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi toast. Można więc w najgorszym razie umoczyć usta. Jednak kontakt – choćby umowny – z alkoholem wypada mieć. Natomiast nie warto ulegać szantażom typu: wypij, bo „kto nie pije, ten kapuje”. W takich sytuacjach odmawiamy grzecznie, choć stanowczo: „Nie kapuję, ale i nie piję. Wypiłem swoje, mam dość”.
Impreza integracyjna to często konieczność udziału w dość zwariowanych zabawach. Niekiedy mają one charakter dziecinady. Nie warto jednak krzywić się, ze „to takie niepoważne”, nawet jeżeli gierki na poziomie kolonii szkolnych naprawdę nam nie imponują. Często szefowie myślą, że to, co śmieszy ich, jest również zabawne dla personelu. A bywa i tak, że i szefowie i personel dobrze się bawią, a jedna czy druga osoba stroni od reszty, ponieważ proponowane wygłupy uważa za uwłaczające ich poczuciu humoru. W takich sytuacjach warto się jednak przełamać i nie strojąc miny męczennika wziąć udział w zabawie, choćby tylko jeden raz. To będzie dowód, że nie wywyższamy się ponad zbiorowość. Nie szkodzi, jeżeli przy tym w konkursie wypadniemy fatalnie. One są organizowane po to, by choć na chwilę przełamać urzędową hierarchię. Personel lubi popatrzeć, jak szefowi cos się nie udaje i wcale nie jest najlepszy, choć na co dzień na takiego pozuje. Przykładowo – nic się nie stanie jeżeli szef działu w trakcie śpiewania piosenki w trybie karaoke będzie fałszował albo wczuwał się w kiczowaty utwór. Jego powaga na tym nie straci – nie jest przecież wokalistą. Natomiast może się wykazać sporym dystansem do siebie samego i autoironią. To zapewne korzystnie wpłynie na jego wizerunek.
Dystans i umiar należy zachowywać także w kwestiach damsko-męskich. Wiele pań uważa, ze impreza firmowa to doskonała okazja, aby zawrzeć bliższą znajomość z kolegą z pracy, który im się podoba. To błąd! Po pierwsze, trudno nawiązać ciepły intymny kontakt w sytuacji, gdy każdy nasz krok śledzą znajomi. Po drugie – nawet najmniejsze objawy zbliżenia na polu damsko-męskim to idealny temat do biurowych plotek. Wówczas nasz romans staje się własnością całego biura. Na codzień nie możemy się potem opędzić o pytań i nagabywań o to, „co nowego w waszym romansie”. A to sytuacja na dłuższą metę nie do wytrzymania.
Wreszcie pojawia się problem - kiedy imprezę opuścić? Jeżeli bawimy się dobrze i atmosfera jest znośna, wychodzimy wówczas, gdy – jak śpiewał Młynarski – w szatni jest płaszcz przedostatni. To znaczy, kiedy co najmniej trzecia część lub polowa gości wybrała się do domu. Nie warto czekać do samego końca, czyli do mementu aż przy pustych stołach zostaną już najbardziej zagorzali bankietowicze. Oni po prostu stracili kontrolę, często są już podpici albo nie mają wyczucia. Jeżeli jednak impreza wyjątkowo nie przypadła nam do gustu albo doszliśmy do wniosku, ze wszystko, co ciekawe już się na niej odbyło, można się wycofać. Jeżeli impreza odbywa się przy „szwedzkim stole” należy ja raczej opuszczać „po angielsku”, dyskretnie. Naszego wyjścia nikt nie powinien zauważyć. Będzie się wydawało, że byliśmy dłużej niż w rzeczywistości. Jeżeli impreza nie wydaje się nam „rozwojowa”, a nawiązaliśmy dobre kontakty z niewielką grupą biesiadników, warto w mniejszym zespole przenieść się do innego lokalu. To bardzo często stosowana praktyka. Tyle, że to zbiorowe wyjście również należy przeprowadzić dyskretnie. Najlepiej nie wychodzić razem, lecz umówić się na spotkanie w innym lokalu - każdy dociera tam na własną rękę. Demonstracyjne wyjście byłoby sygnałem, ze nam się towarzystwo nie bardzo podoba, co mogłoby zostać uznane za działanie obraźliwe. Zawsze jednak należy już w trakcie imprezy lub po jej zakończeniu pochwalić organizatorów, docenić wysiłek i zaznaczyć, ze bawiliśmy się doskonale.
Opracowano na podstawie publikacji wydawnictwa FORUM „Gotowe przemówienia dla pracowników instytucji publicznych”
Wydawnictwo Forum Sp. z o.o.
ul. Polska 13, 60-595 Poznań
tel. 0-61/66-55-823
fax 0-61/66-55-888
www.e-forum.pl
« poprzedni | archiwum | następny »
Ostatnie 10 artykułów
- » Jak zmotywować się do rozwoju w czasach pandemii? Porada trenera HILLWAY
- » Pozyskiwanie nowych klientów – PROSPECTING
- » Przykładowy cykl szkoleń dla działu handlowego, mający na celu stworzyć profesjonalnie działający zespół, który skutecznie realizuję plany szkoleniowe
- » Jak oceniać pracowników, by nie budzić konfliktów
- » POKOLENIE „Y” W PRACY
- » Koniec ery przeciętnych sprzedawców?
- » Po co nam rozwój? Czy inwestowanie we własne umiejętności jest potrzebne?
- » BY INNI SŁUCHALI Z PODZIWEM - O prezentacjach biznesowych i wystąpieniach publicznych
- » Pokolenie Y. Zarządzanie generacją.
- » 5 ważnych elementów, ważnych w nowej pracy